Wiele drobnych sytuacji, zakrętów i zawodów może kulminować w całkiem fajny sposób. Cała lawina wydarzeń zaprowadziła mnie na squat pełen gustownie odzianej młodzieży oczekującej na koncerty całkiem niszowych i świeżych zespołów. Miałam być jedynie przy okazji – z ciekawości, skończyło się z mikrofonem w ręku.
Okazuje się, że młodzież starsza i młodsza całkiem sprawnie radzi sobie na scenie i przed kamerą. Są elokwentni, utalentowani, świadomi siebie i naszej kulturowej multi-pokoleniowej przeszłości, a nawet winyle wydają. Z drugiej strony okazuje się, że gdy człowiek dostanie wreszcie zaległe memo „to nie nieśmiałość, a nieco inny problem”, to można z marszu zostać prowadzącym wywiady :p
Rozmawialiśmy w ramach niezależnego od nikogo projektu o tym, co nas interesuje. Bardzo inspirujące było porozmawiać z ludźmi robiącymi muzykę w klimatach, które lubimy – a robią muzykę dlatego, że mają ochotę i talent, i czemuż by nie, haters-gonna-hate więc czemu nie wyjść na scenę, aby się wyrazić.
Ciekawie było posłuchać jak inspiruje ich muzyka, która była klasykiem już za mojej młodości oraz ta, która pojawiała się na świeżo już za mojej kadencji. Muzyka niemainstreamowa łączy ludzi prawdziwie i można rozmawiać godzinami niezależnie od przynależności pokoleniowej – jest to bardzo humanistyczne i uniwersalne doświadczenie.
Poszliśmy w nieznane, rozmawiać z ludźmi, o których nic nie wiedzieliśmy – było warto. Pełna partyzantka, zrealizowana pokątnie i na żywioł dała nam materiał, który podoba mi się w swej surowości. I będą albumy do kolekcji. <3